polskipociąg kultury – pociąg kultowy

Teaser
DRUCKVERSION Pociąg Kultury – pociąg kultowy

Na początku był duży sceptycyzm. – Kolej podstawia nam złom bez klimatyzacji, bez możliwości rezerwowania miejsc – mówił na początku 2016 roku pewien berliński menedżer kultury i prognozował: – To się dobrze nie skończy.

UWE RADA

Minęło jednak półtora roku, a Pociąg Kultury – Kulturzug nadal jeździ między Berlinem a Wrocławiem. Początkowo zakładano, że będzie łączył stolicę Niemiec z Wrocławiem – Europejską Stolicą Kultury od maja do października 2016 roku, lecz potem jego kursowanie przedłużono do początku roku 2017, a wreszcie do końca roku 2018. Od tego momentu powinno być przywrócone regularne połączenie kolejowe między obu miastami.

W Pociąg Kultury od początku wierzyli Ewa Stróżczyńska-Wille i Oliver Spatz. Stróżczyńska-Wille była kuratorką wystawy "Breslau/Wrocław. Oblicza miasta", której część można zobaczyć także w wagonach pociągu.

– Drogi życiowe pierwszych bohaterów wystawy prowadziły często z Wrocławia do Berlina i z Berlina do Wrocławia – mówi Stróżczyńska-Wille o niemieckich wrocławianach, takich jak August Borsig, Frizt Haber, Edyta Stein i Hans Poelzig, lecz także o mieszkańcach Wrocławia polskiego: poecie Tadeuszu Różewiczu, pisarzu Marku Hłasce i twórcy teatralnym Jerzym Grotowskim.

Jeżdżąc pociągiem tam i z powrotem, można odnieść wrażenie, że bohaterowie wystawy to jego rodzice chrzestni.

W rzeczywistości pociąg jeździ dzięki Oliverowi Spatzowi, człowiekowi teatru, kuratorowi jego programu kulturalnego. Po polsku można też mówić: Pociąg (do) Kultury – to ładna gra słów, oznaczająca także upodobanie do kultury, niepohamowaną na nią chęć. Nawet więc gdy w pociągu nie wszystko było w porządku z techniką, mikrofonami i słuchawkami, to w rezultacie całość okazała się kapitalna. Także dlatego, że zespół Oliveira Spatza i Stróżczyńskiej-Wille, do którego należy także Natalie Wasserman, zawsze był w dobrym humorze. Tak jest nadal, a Pociąg Kultury jest jak cudowny róg kultury.

Mimo początkowych trudności z przeładowanymi wagonami, awariami, koniecznością przejazdów autobusami zastępczymi, Pociąg Kultury to historia sukcesu. Zawdzięczać to trzeba także polityce i kolei. Na przykład premier Brandenburgii Dietmar Woidke umówił się na pogawędkę z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem właśnie w pociągu, a w pierwszą rocznicę jego kursowania spotkali się na wspólnym festynie kolejarze Niemieckich Kolei Regionalnych i Kolei Dolnośląskich. Powstała wspólnota Pociągu Kultury, zawiązana zarówno między polskimi i niemieckimi kolejarzami, jak też między kolejarzami i ludźmi kultury.

Spójrzmy na bilans. W pierwszym roku Pociągiem Kultury podróżowało 30 tys. pasażerów i 300 artystów. Dla polityków to był argument, żeby opowiedzieć się "tak" za utrzymaniem tego niezwykłego połączenia, jak i za dalszym finansowaniem realizowanego w nim programu kulturalnego. Czym byłby bowiem Pociąg Kultury bez kultury? Początkowo program kulturalny był finansowany ze środków totalizatora, teraz będzie wspierany przez miasto Berlin z opłat turystycznych City-Tax.

Spotkania z pisarzami, akcje performance, noce klubowe, debaty, organizowane dotychczas tylko w pociągu, będą teraz odbywać się także w publicznych przestrzeniach obu miast. O tym, jak je organizować, dyskutowano m.in. w październiku podczas pierwszego okrągłego stołu we wrocławskiej Kawiarni Ratuszowej. Przy okazji stało się jasne, że wśród wielu wspólnych przedsięwzięć, łączących Berlin i Wrocław, Pociąg Kultury jest połączeniem symbolicznym i staje się pociągiem kultowym.

Potwierdziło to także jury nagrody Europejska Marka Kultury 2017. 9 listopada w Wintergarten Varieté w Berlinie, w obecności 500 zaproszonych gości ze sfer gospodarki, kultury, polityki i mediów, Pociąg Kultury – Kulturzug został wyróżniony nagrodą Europejska Marka Roku 2017 w kategorii Trend.

Tak oto złom przemienił się w przodującą markę. Pociąg Kultury stał się małym cudem – europejskim cudem w czasach nie zawsze europejskich.


DRUCKVERSION
nach oben